Rozkoszne "jestem w twoim mieście" burzy czasoprzestrzeń. Rozpieprza w drobniutkie kawałki, które zbiera się godzinami.
Piotruś Pan przyjechał. Do pracy ponoć. Zbyt radośnie upojona wybornym towarzystwem, bawiącym lekką i przyjemną rozrywką wyłącznie intelektualną, odrzuciłam telefon poza obręb zainteresowania. Z jakim żalem, skonstatowałam obecność smsa o treści: jestem w ... co u ciebie? po 5 godzinach od wysłania. I tylko dwie myśli: cudnie!; chyba nie wyjechałeś jeszcze?!
Nie wyjechał. Po paru wiadomościach tekstowych, umawiamy się na kolejny wieczór. Dzisiaj (no, wczoraj od 3 godzin).
Jadę na masaż. Umówiony dawno. Uwielbiam cię, Piotrusiu, ale z moich małych przyjemności dla Ciebie nie zrezygnuję. No nie aż tak, Skarbie, wybacz.
Klucz znajdziesz pod wycieraczką. Czekaj na mnie.
Wchodzę. Czeka.
-Cześć. Jak Ci się podoba moje mieszkanie?
-Świetny widok.
Rozmowy wystarczy.
Stoję w płaszczu, skórzanych botkach za kolano, z włosami misternie ułożonymi z biura. Nie mam czasu. Nie mam ochoty. Wbijam się w jego usta. Jest miękki, ciepły, potrzebujący. Cudownie.
Wplata dłonie w moje włosy, przyciąga moje usta mocniej do swoich. Ostrożnie cofając się do salonu, zrzucam z siebie płaszcz, rozpinam sweter. Zostaję w staniku, który szybko rozpina. Nie poświęca tej, jakże skomplikowanej czynności nawet promila uwagi. Wykonuje.
Zdejmuję mu koszulkę i zaczynam ciągnąć w stronę sypialni. Łóżko, Kochanie. Tak tak, teraz.
Uwielbiam twoje ciało. Szczupłe. Umięśnione. Niepozorne. Mocne, kiedy trzeba.
Padamy na łóżko. Całujesz mnie. Od ust, przez szyję, do piersi. Teraz ja wplatam drżące palce w twoje włosy. Zsuwam twoją głowę niżej. Tak, tęskniłam. Cała tęskniłam.
Niecierpliwie podążasz parzącymi wargami po moim brzuchu, wnętrzach ud. Kiedy w końcu zaczynasz mnie pieścić językiem, nie umiem czekać ani chwili dłużej. Wciągam cię, szarpnięciem za włosy, na siebie. Znów przyciągam twoje usta do moich. Kiedy już spiesznymi ruchami rozepnę zamek, udami zsuwam z ciebie spodnie. Potrzebuję cię we mnie. Teraz.
Składasz moje uda. Całując moje stopy, powoli wbijasz się we mnie. Gorączka rozlewa się we mnie od podbrzusza, przez kręgosłup aż do głowy. Im mocniej cię czuję, tym bardziej nie mogę opanować krzyku. Tak, tęskniłam. Im mocniej łapiesz mnie za biodra i przyciągasz do siebie, tym żarliwiej chłonę twoje pożądanie. Gwałtownie, coraz niecierpliwiej, tracisz kontrolę. Słyszę. Kiedy opadasz pomiędzy moimi udami i wtulasz się w moje piersi, wiem, że szalejesz. Wgryzasz się w moją szyję, dłońmi przyciskasz moje pośladki do siebie. Szczytuję a łza spływa prosto w twoje usta. Całujesz mnie z zawadiackim uśmiechem, dumny ze swojego dzieła i przewracasz mnie na brzuch. Powoli całujesz moje plecy wzdłuż kręgosłupa, łapiesz za biodra i przyciągasz. Kręci mi się w głowie. Parę mocnych pchnięć sprowadza mnie na ziemię. Łapiesz mnie za włosy, ciągniesz w swoją stronę i szepczesz.
-Tego mi brakowało.
Wydaję z siebie tylko namiętne westchnięcie i pozwalam wziąć mocno. Jedną dłonią na szyi, drugą w talii kontrolujesz moje ruchy. Najpierw wsunięte do moich ust, wilgotne palce, zjeżdżają do mojej łechtaczki. Zaciskasz na moim karku jedną dłoń, palce drugiej zaciskają się na moich najwrażliwszych częściach. Spazm rozkoszy spina wszystkie moje mięśnie. Osuwasz się na moje plecy. Czuję twój gorący oddech na moim karku. Dochodzisz we mnie z cichym jękiem przy moim uchu. Nie mogę zobaczyć, ale mogę usłyszeć, że i ty tęskniłeś.
W ostatnim momencie, przewracasz mnie na plecy i całując głęboko, kończysz we mnie. Chwilę potem opadasz w moje ramiona przez sił. Rozkoszny i bezbronny, wciąż drżący od dreszczu rozkoszy, wciąż smagany konwulsjami uniesienia.
Leżymy bez sił parę chwil. Unosisz głowę schowaną moich włosach. Patrzysz mi w oczy.
-Dzień dobry-uśmiechasz się, jak tylko ty potrafisz-Muszę lecieć. Śpię u siostry żony i już powinienem wracać.
-Jak wracasz?
-Samochodem. Tak, jak przyjechałem.
-Nic nie piłeś?
-Nic. Prowadzę.
-Powiedziałeś mi, kiedy byliśmy na konferencji w ... , że nigdy zupełnie trzeźwy nie odważyłbyś zdradzić żony.
-Pamiętam. Zmieniłem zdanie.
Pięknie. Zostałam etatową kochanką. Zaraz powiesz mi, że mnie kochasz.
-Muszę lecieć. Zostaję przez tydzień. Zadzwonię.
Nadziwić się nie mogę. Owijam się znalezioną na podłodze koszulą i patrzę, jak ubiera się i wychodzi.
-Jutro-mówi, kiedy zamykam za nim drzwi.
-Na jutro mam plany-odpowiadam i patrzę, jak oczy mu się świecą.
Pragniesz mnie. Musisz mnie mieć. Przychodząc tu dziś i czekając, aż wrócę ze spotkania z przyjaciółkami, poddałeś się. Przychodząc zupełnie trzeźwy, przypieczętowałeś swój los. Teraz to ja jestem górą i zrobisz, co ci każę.
-Może jutro. Zadzwonię, jak będę miała ochotę.
Dobranoc.
środa, 15 grudnia 2010
wtorek, 7 grudnia 2010
Niewinny Czarodziej
Opuszczam się w systematyczności. Proszę o wybaczenie. Niegrzeczna dziewczynka.
Poznałam czarodzieja. Poznałam chłopca w wieku co najmniej nieodpowiednim do bycia wspaniałym kochankiem. Nigdy nie lubowałam się w młodych mężczyznach. Lubię na nich patrzeć, czasem popaść z nimi w niezobowiązujący flirt. Ich chudziutkie klaty rozpiera duma, że rozmawia z nimi kobieta. Nie dziewczyna a kobieta. Ale o czym tu rozmawiać. Można popatrzeć na te śliczne buzie, apetyczne ciałka, które w dobie absolutnej emtivizacji, muszą być zadbane. Słodkie ciasteczka dopiero wydobyte z piekarnika końca mutacji i dojrzałości płciowej. Rozkoszne jak kocięta. Tyle też pożyteczne. Nigdy nie miałam w sobie powołania do nauczycielstwa. Kilka razy przekonałam się nawet na własnej skórze, jak bardzo nie mam ochoty pokazywać i objaśniać każdego guzika. Naucz się i wtedy zadzwoń.
Do rzeczy.
Jeden z ostatnich wieczorów mojego wygnania służbowego spędziłam w ulubionym lokalnym klubie. Traf chciał, że kaowiec tegoż przybytku postanowił zaprosić magika na występy. Młody przystojniaczek kręcił się między stolikami i zabawiał gawiedź karcianymi manipulacjami oraz jedwabnymi chusteczkami wyciąganymi z najbardziej niezwykłych lokalizacji. Rzucał przy tym zalotne spojrzenia spod długich rzęs i z uśmiechem zawodowca przyjmował kolejne zachwycone chichoty młodszych i starszych niewiast, którym moneta wyskakiwała zza uszka.
Po zakończonym występie raczył się drinkiem przy barze, gdzie ja trafiłam z powodów związanych z pragnieniem ale napoju wysokoprocentowego. Przypadkowe spotkanie zamieniło się w niezobowiązującą konwersację a ta szybko stała się flirtem. Spod chłopięcej urody przebijała się szelmowska arogancja i bezczelna pewność siebie. Bardzo lubię tą swobodną zuchwałość mężczyzn, którzy mają odwagę zagrać mocno. A może z uwagi na chroniczną niezwiązkowość i nieromantyczność, lubię dosłowne sytuacje zamiast słodkości i podchodów na wrażliwca.
-Masz jakieś plany na dzisiejszą noc?-zapytał
-Zabawić się.-odpowiedziałam
-Znakomicie, bo wracasz dziś ze mną do domu.
Zagrał va bank i patrzył na mnie wyczekując wyniku zakładu. Zgarnął całą pulę czy może jednak teatralnie wyleję na niego drinka.
-Mieszkam niedaleko.-odparłam a w jego oczach zobaczyłam iskrę, która była zapowiedzią prawdziwego pożaru.
U mnie wpadliśmy od razu na łóżko. Czarodziej szybko i sprawnie pozbawił mnie i siebie zbędnej garderoby. Potem zaczął swoje przedstawienie iluzji i sztuczek.
Usiadł za mną i zbliżył usta do mojego karku. Poczułam muśnięcie wilgotnych warg i gorący oddech. Zamruczałam. Jakie to miłe, że znasz już te guziki. Jego dłoń objęła moją szyję delikatnie zaciskając się na karku. Westchnęłam.
-Połóż się i odpręż-szepnął, delikatnie układając mnie na brzuchu.
Chciałam coś powiedzieć ale zasłonił mi usta.
-Nic nie mów. Zamknij oczy i pozwól, że pomogę Ci się zrelaksować.
On nie prosił, nie sugerował. Stwierdzał. Ten chłopiec mówił mi, co mam robić a ja nie potrafiłam mu odmówić. Był spokojny i stanowczy. Męski głos, którego jest posiadaczem najwyżej 5 lat, idealnie wibrował przy moim uchu, rozkazywał. Idealna iluzja. Był panem sytuacji. A ja umierałam z rozkoszy oddając się jego milczącym pieszczotom. Złapał mój cytrynowy olejek do ciała, rozgrzał go w dłoniach i zabrał się za najbardziej ekscytujący masaż w moim życiu.
Zaczął od karku. Zacisnął ręce na nim. Podkreślał swoje panowanie. Zjechał niżej. Rozgrzał moje ramiona, przebiegł wzdłuż kręgosłupa. Masaż silnym uciskiem dłoni przerywał delikatnymi muśnięciami, krótkim pocałunkami ale i drapnięciami i ugryzieniami. Mruczałam czekając na kolejną pieszczotę nie wiedząc czy będzie odprężająca, podniecająca czy zaboli. I nie była to prostacka, szybka gra wstępna. Kiedy poprosił, żebym położyła się na plecach, byłam już po niemal godzinie dokładnego masażu i pleców, ramion, karku, pośladków.
Położyłam się na plecach i próbowałam przyciągnąć go do siebie. Odsunął mnie delikatnie.
-Nie skończyłem.-powiedział zasłaniając mi oczy i układając mnie na poduszkach.
Znów ten ton.
Osunęłam się posłusznie. Powoli roztarł olejek na moich piersiach, potem brzuchu. Delikatnymi, miarowymi ruchami wędrował po moim ciele. Zbliżał wargi do mojej płonącej skóry. Skubał sutki i całował szyję. Zapamiętale i dokładnie dopieszczał każdy kawałek muśnięciem lub ugryzieniem. Zsunął się nieco niżej i usiadł pomiędzy moimi nogami. Ułożył sobie moją kostkę na swoim ramieniu. Masował moje uda, łydki, stopy. Wzdychałam coraz niecierpliwiej. Trwało to już niemal 1,5 godziny i nie marzyłam o niczym innym, tylko, żeby w końcu poczuć go bliżej i mocniej.
W końcu masując moje drugie udo, nagle złapał mnie obiema rękami i uniósł dokładnie na siebie. Nawet nie zdążyłam się zorientować, kiedy już czułam go w sobie. Zadrżałam z rozkoszy niemal krzycząc. Złapał mnie za włosy ramieniem oplatając moje ramię i pocałował. Ledwo łapałam oddech pozostając w ekstazie nagłej intensywności odczuwania. Całe moje rozpieszczone i rozgrzane ciało prężyło się i napinało porywie pulsującej przyjemności. Chwyciłam go mocno udami w pasie. On opadł na mnie wciąż całując mnie i trzymając dłoń wplecioną w moich potarganych włosach. Był silny, niemal brutalny. Wchodził mocno i stanowczo przyciskając mnie do siebie. Skóra przy skórze, usta przy ustach. Dominował nie używając przemocy. Dominował nawet wtedy, kiedy to ja byłam masowana. Szalałam w jego ramionach. Po paru minutach przeszyła mnie strzała orgazmu tak intensywnego, że popłynęły mi łzy po policzkach. Krzyknęłam i wbiłam paznokcie w plecy Czarodzieja. Otworzyłam oczy i spojrzałam prosto w jego obserwujące mnie oczy. Patrzył, oglądał efekt swojej sztuczki. Na ustach rysował mu się lekki uśmiech satysfakcji. Pocałował mnie. Uśmiech znikł a zastąpił go ostry ton.
-Zejdź z łóżka.-rozkazał
Spojrzałam zdziwiona.
-Zejdź powiedziałem.
Zrozumiałam. Klęknęłam na podłodze obok łóżka. Wstał i stanął przede mną.
-Weź go do ust.
Brutalnie i stanowczo.
Tak, teraz możesz. W tej chwili zrobię dla Ciebie prawdopodobnie wszystko.
Łapiąc mnie za włosy przydusił mnie przyciskając do siebie. Po raz kolejny ciekły mi łzy. Puścił włosy.
-Zrób to najlepiej, jak potrafisz.
Po chwili złapał mnie za twarz i spoliczkował.
-Ale patrz mi w oczy-rozkazał.
Po raz kolejny uwielbiałam jego iluzje.
Postarałam się, choć wielokrotnie pokazywał mi ostro, jak lubi. A może po prostu lubi samo ostre pokazywanie. Posłusznie wykonywałam rozkazy czyniąc to z największą rozkoszą.
Skończył na moich piersiach przy trzymaniu mnie za wysoko podniesione nadgarstki jedną dłonią a drugą wplatając w moje włosy.
Jak prawdziwy czarodziej, po przedstawieniu, zabiera uroczą asystentkę ze sceny; tak Czarodziej podniósł mnie z podłogi i położył na łóżku. Tam pocałował, przytulił, ułożył się przy mnie.
-Mmm... dobrze ci było?-rzucił rozmarzony
-Bardzo dobrze.
-To dobrze, mi też.
I zasnął.
Ach ta dzisiejsza młodzież.
p.s. stróżów moralności zapewniam, że ów chłopiec był zupełnie pełnoletni;)
Poznałam czarodzieja. Poznałam chłopca w wieku co najmniej nieodpowiednim do bycia wspaniałym kochankiem. Nigdy nie lubowałam się w młodych mężczyznach. Lubię na nich patrzeć, czasem popaść z nimi w niezobowiązujący flirt. Ich chudziutkie klaty rozpiera duma, że rozmawia z nimi kobieta. Nie dziewczyna a kobieta. Ale o czym tu rozmawiać. Można popatrzeć na te śliczne buzie, apetyczne ciałka, które w dobie absolutnej emtivizacji, muszą być zadbane. Słodkie ciasteczka dopiero wydobyte z piekarnika końca mutacji i dojrzałości płciowej. Rozkoszne jak kocięta. Tyle też pożyteczne. Nigdy nie miałam w sobie powołania do nauczycielstwa. Kilka razy przekonałam się nawet na własnej skórze, jak bardzo nie mam ochoty pokazywać i objaśniać każdego guzika. Naucz się i wtedy zadzwoń.
Do rzeczy.
Jeden z ostatnich wieczorów mojego wygnania służbowego spędziłam w ulubionym lokalnym klubie. Traf chciał, że kaowiec tegoż przybytku postanowił zaprosić magika na występy. Młody przystojniaczek kręcił się między stolikami i zabawiał gawiedź karcianymi manipulacjami oraz jedwabnymi chusteczkami wyciąganymi z najbardziej niezwykłych lokalizacji. Rzucał przy tym zalotne spojrzenia spod długich rzęs i z uśmiechem zawodowca przyjmował kolejne zachwycone chichoty młodszych i starszych niewiast, którym moneta wyskakiwała zza uszka.
Po zakończonym występie raczył się drinkiem przy barze, gdzie ja trafiłam z powodów związanych z pragnieniem ale napoju wysokoprocentowego. Przypadkowe spotkanie zamieniło się w niezobowiązującą konwersację a ta szybko stała się flirtem. Spod chłopięcej urody przebijała się szelmowska arogancja i bezczelna pewność siebie. Bardzo lubię tą swobodną zuchwałość mężczyzn, którzy mają odwagę zagrać mocno. A może z uwagi na chroniczną niezwiązkowość i nieromantyczność, lubię dosłowne sytuacje zamiast słodkości i podchodów na wrażliwca.
-Masz jakieś plany na dzisiejszą noc?-zapytał
-Zabawić się.-odpowiedziałam
-Znakomicie, bo wracasz dziś ze mną do domu.
Zagrał va bank i patrzył na mnie wyczekując wyniku zakładu. Zgarnął całą pulę czy może jednak teatralnie wyleję na niego drinka.
-Mieszkam niedaleko.-odparłam a w jego oczach zobaczyłam iskrę, która była zapowiedzią prawdziwego pożaru.
U mnie wpadliśmy od razu na łóżko. Czarodziej szybko i sprawnie pozbawił mnie i siebie zbędnej garderoby. Potem zaczął swoje przedstawienie iluzji i sztuczek.
Usiadł za mną i zbliżył usta do mojego karku. Poczułam muśnięcie wilgotnych warg i gorący oddech. Zamruczałam. Jakie to miłe, że znasz już te guziki. Jego dłoń objęła moją szyję delikatnie zaciskając się na karku. Westchnęłam.
-Połóż się i odpręż-szepnął, delikatnie układając mnie na brzuchu.
Chciałam coś powiedzieć ale zasłonił mi usta.
-Nic nie mów. Zamknij oczy i pozwól, że pomogę Ci się zrelaksować.
On nie prosił, nie sugerował. Stwierdzał. Ten chłopiec mówił mi, co mam robić a ja nie potrafiłam mu odmówić. Był spokojny i stanowczy. Męski głos, którego jest posiadaczem najwyżej 5 lat, idealnie wibrował przy moim uchu, rozkazywał. Idealna iluzja. Był panem sytuacji. A ja umierałam z rozkoszy oddając się jego milczącym pieszczotom. Złapał mój cytrynowy olejek do ciała, rozgrzał go w dłoniach i zabrał się za najbardziej ekscytujący masaż w moim życiu.
Zaczął od karku. Zacisnął ręce na nim. Podkreślał swoje panowanie. Zjechał niżej. Rozgrzał moje ramiona, przebiegł wzdłuż kręgosłupa. Masaż silnym uciskiem dłoni przerywał delikatnymi muśnięciami, krótkim pocałunkami ale i drapnięciami i ugryzieniami. Mruczałam czekając na kolejną pieszczotę nie wiedząc czy będzie odprężająca, podniecająca czy zaboli. I nie była to prostacka, szybka gra wstępna. Kiedy poprosił, żebym położyła się na plecach, byłam już po niemal godzinie dokładnego masażu i pleców, ramion, karku, pośladków.
Położyłam się na plecach i próbowałam przyciągnąć go do siebie. Odsunął mnie delikatnie.
-Nie skończyłem.-powiedział zasłaniając mi oczy i układając mnie na poduszkach.
Znów ten ton.
Osunęłam się posłusznie. Powoli roztarł olejek na moich piersiach, potem brzuchu. Delikatnymi, miarowymi ruchami wędrował po moim ciele. Zbliżał wargi do mojej płonącej skóry. Skubał sutki i całował szyję. Zapamiętale i dokładnie dopieszczał każdy kawałek muśnięciem lub ugryzieniem. Zsunął się nieco niżej i usiadł pomiędzy moimi nogami. Ułożył sobie moją kostkę na swoim ramieniu. Masował moje uda, łydki, stopy. Wzdychałam coraz niecierpliwiej. Trwało to już niemal 1,5 godziny i nie marzyłam o niczym innym, tylko, żeby w końcu poczuć go bliżej i mocniej.
W końcu masując moje drugie udo, nagle złapał mnie obiema rękami i uniósł dokładnie na siebie. Nawet nie zdążyłam się zorientować, kiedy już czułam go w sobie. Zadrżałam z rozkoszy niemal krzycząc. Złapał mnie za włosy ramieniem oplatając moje ramię i pocałował. Ledwo łapałam oddech pozostając w ekstazie nagłej intensywności odczuwania. Całe moje rozpieszczone i rozgrzane ciało prężyło się i napinało porywie pulsującej przyjemności. Chwyciłam go mocno udami w pasie. On opadł na mnie wciąż całując mnie i trzymając dłoń wplecioną w moich potarganych włosach. Był silny, niemal brutalny. Wchodził mocno i stanowczo przyciskając mnie do siebie. Skóra przy skórze, usta przy ustach. Dominował nie używając przemocy. Dominował nawet wtedy, kiedy to ja byłam masowana. Szalałam w jego ramionach. Po paru minutach przeszyła mnie strzała orgazmu tak intensywnego, że popłynęły mi łzy po policzkach. Krzyknęłam i wbiłam paznokcie w plecy Czarodzieja. Otworzyłam oczy i spojrzałam prosto w jego obserwujące mnie oczy. Patrzył, oglądał efekt swojej sztuczki. Na ustach rysował mu się lekki uśmiech satysfakcji. Pocałował mnie. Uśmiech znikł a zastąpił go ostry ton.
-Zejdź z łóżka.-rozkazał
Spojrzałam zdziwiona.
-Zejdź powiedziałem.
Zrozumiałam. Klęknęłam na podłodze obok łóżka. Wstał i stanął przede mną.
-Weź go do ust.
Brutalnie i stanowczo.
Tak, teraz możesz. W tej chwili zrobię dla Ciebie prawdopodobnie wszystko.
Łapiąc mnie za włosy przydusił mnie przyciskając do siebie. Po raz kolejny ciekły mi łzy. Puścił włosy.
-Zrób to najlepiej, jak potrafisz.
Po chwili złapał mnie za twarz i spoliczkował.
-Ale patrz mi w oczy-rozkazał.
Po raz kolejny uwielbiałam jego iluzje.
Postarałam się, choć wielokrotnie pokazywał mi ostro, jak lubi. A może po prostu lubi samo ostre pokazywanie. Posłusznie wykonywałam rozkazy czyniąc to z największą rozkoszą.
Skończył na moich piersiach przy trzymaniu mnie za wysoko podniesione nadgarstki jedną dłonią a drugą wplatając w moje włosy.
Jak prawdziwy czarodziej, po przedstawieniu, zabiera uroczą asystentkę ze sceny; tak Czarodziej podniósł mnie z podłogi i położył na łóżku. Tam pocałował, przytulił, ułożył się przy mnie.
-Mmm... dobrze ci było?-rzucił rozmarzony
-Bardzo dobrze.
-To dobrze, mi też.
I zasnął.
Ach ta dzisiejsza młodzież.
p.s. stróżów moralności zapewniam, że ów chłopiec był zupełnie pełnoletni;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)