piątek, 7 stycznia 2011

Gdzie Drwal rżnie, tam łzy lecą

Ach, te powroty. Te przeszłości potwory. Te wspomnienia, które odżywają zupełnie niespodziewanie.

Studenckie początki na wybitnie zwichrowanym kierunku były czasem rozpasania w każdym możliwym do wypicia, spalenia czy odurzenia znaczeniu. Mało przytomni, uczęszczaliśmy na zajęcia, większość czasu poświęcając na planowaniu wieczornych harców.
Moje studenckie mieszkanko w nowo-wybudowanym, multifamilijnym klocku było częstą metą dla tych szalonych maratonów. Wtedy w wydarzeniach pojawił się Drwal. Introwertyczny inteligent w niechlujnym przyodziewku, pod którym skrywał ciało godne najcięższego grzechu.
Podnieca mnie inteligencja a w połączeniu z przyziemnymi atutami fizycznymi budzi najdziksze pożądanie. Objawiło się ono w końcu w okrutnie namiętnym pocałunku, którym obdarowałam go niegdyś spontanicznie na korytarzu placówki edukacyjnej. Niepodziewany gest szybko zaprowadził nas do mojego mieszkania, na moje łóżko, blat w kuchni, stół i inne meble. Gorący romans przerwała jakaś mniej lub bardziej dramatyczna scena kłótni kochanków, którzy na stałe znajdowali się pod wpływem jakiegoś środka zmieniającego świadomość.
Nie widzieliśmy się wiele lat. Ostatnio wpadliśmy na siebie. Najpierw w przenośni ale bardzo szybko zamieniliśmy to na dosłownie. Okazało się, że lata nie odcisnęły piętna na łączącej nas namiętności. Parę godzin później szukaliśmy swoich ust w sktołowanej pościeli.
Niewiele się między nami zmieniło. Poza tym, że cichy chłopak, którego poznałam lata temu wyrósł mi na mężczyznę. I to bardzo zdecydowanego i pewnego siebie. Czułe pieszczoty i pocałunki szybko zaczęły nabierać coraz gwałtowniejszego wymiaru. Przywarł do mnie ustami, złapał mocno za biodra i uniósł. Objęłam go udami w pasie, paznokcie wybiłam w idealne mięśnie ramion. Zaniósł mnie przed ogromne lustro, które mam w domu.
-Na podłogę.-rozkazał
Zsunęłam się z niego i powoli klęknęłam przed nim. Złapał mnie za włosy, drugą ręką chwycił za policzki, rozwierając moje usta. Wzięłam go ust. Był wielki, gorący, z trudem obejmowałam go wargami. Chwycił mnie mocniej za włosy i wcisnął mi go głęboko do ust. Straciłam oddech, łzy popłynęły mi policzkach.
-Patrz mi w oczy-powiedział uderzając mnie otwartą dłonią.
Poczułam pieczenie na twarzy i mocniej zacisnęłam uda, czując rozkoszny dreszcz podążający od karku, przez kręgosłup, aż do podbrzusza.
Pokornie patrzyłam w jego twarz, kiedy on coraz gwałtowniej poruszał moimi ustami na swoim penisie.
-Odwróć się do lustra i rozłóż uda.-powiedział, popychając mnie na ziemię.
Klęknął za mną. Jedną dłonią przyciągnął moje biodra do swoich, drugą wygiął moją szyję. Patrzyłam, jak wsuwa się we mnie, porusza najpierw powoli, mocno. Naciska moje plecy, wyprężając moje pośladki jeszcze wyżej. Zacisnęłam powieki, kiedy poczułam ten rozkoszny ból. Był we mnie cały. Jego mięśnie napięły się a usta przybrały zacięty wyraz.
-Patrz.-wysyczał uderzając mnie w pośladki i szarpiąc za włosy.
Złapał mnie mocno obydwiema dłońmi i przyspieszył tempa. Wyłam w ekstazie, patrząc na nasze odbicia. Po paru chwilach wyszedł ze mnie i szybko rzucił na plecy. Złapał moje dłonie w nadgarstkach i przycisnął je do podłogi nad moją głową. Unieruchomił moją twarz odwróconą w stronę lustra swoim, ostrym od ciemnego zarostu, policzkiem. Drugą ręką rozsunął moje nogi i znów poczułam falę bólu i uniesienia. Paroma mocnymi ruchami, wbijając usta w moją szyję, doprowadził mnie do krzyku. Doszłam, parząc jak jego idealnie wyrzeźbione ramiona, plecy i pośladki napierają na mnie, zaciskają się, wbijają mnie w zimną podłogę salonu. Kiedy otworzyłam szeroko oczy, wracając z krainy gorącego spazmu, on klęknął przed moją twarzą. Z zapałem zabrałam się za jego orgazm. Po chwili pieszczot, poczułam naprężające się mięśnie, niezawodnie wskazujące, że szczyt jest blisko. Zaciskając na nim wilgotną dłoń, odsunęłam usta, wystawiając język. Złapał moją dłoń i ścisnął ją mocniej. Sekundę później mój język, dekolt i piersi spłynęły gorącą, gorzką spermą. Spojrzałam na niego słodko oblizując wargi.
Pochylił twarz nad moją, pocałował mnie głęboko i opadł na mnie. Leżeliśmy jeszcze parę minut na chłodnej podłodze. Paląc papierosy, spoglądaliśmy na nasze mokre od potu ciała i pieściliśmy się nawzajem.
Tak samo, jak wcześniej, nieoczekiwanie, złapał mnie, zmuszając do objęcia udami. Złapałam się go, usta przyciskając do ucha. Szeptałam mu, jak dobrze mi było, potwierdzając to delikatnym wodzeniem języka po jego małżowinie. Podniósł mnie i zaniósł do łóżka. Słodko wykończeni, zasnęliśmy wtuleni w siebie, jak kocięta. Kiedy obudziłam się następnego dnia, on już zaciskał dłonie na moich biodrach i szeptał mi do ucha.
-Dzień dobry, Kochanie. Co Ty na to, żebym zerżnął cię od rana?
...
Ale o tym, następnym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz