Niedawno dość definitywnie zmieniłam swoje życie i przebywam aktualnie w zupełnie nowej czasoprzestrzeni. Z większością dotychczasowych kochanków rozwiązałam umowę o współpracy i poszukuję nowych. Jak zmiana, to zmiana. Pozostał tylko jeden najwierniejszy, ale o nim innym razem.
Wczoraj spotkałam Niezdecydowanego. Nie pierwszy raz się widzieliśmy. Poznała nas wspólna znajoma i już przy pierwszej okazji wylądowaliśmy w łóżku. Było słodko-gorzko. Najpierw miła rozmowa, potem wspólny taniec. Następnie obściskiwanie w drodze do mojego mieszkania i krótkie postoje w zaułkach na odrobinę pieszczot przed kategoryczną konsumpcją. U mnie długi, namiętny i nieperwersyjny seks. A rano? Ucieczka. Niby okraszona zapewnieniem o ponownym spotkaniu, ale znam ten mechanizm. Widzę to w oczach. Paniczna chęć ewakuacji. Nie chciałam tworzyć ciśnienia, więc pozwoliłam uciec. Nie dzwoniłam, nie pisałam. Czekałam. Wiedziałam, że za tydzień będzie okazja do spotkania, w związku z proszoną kolacyjką wspólnej znajomej. I owszem, spotkaliśmy się. Na początku było nijak, potem kilka gestów, które ośmielone zostały trunkami wysokoprocentowymi. I... ucieczka. Bez pożegnania nawet. Nie ukrywam, że po kilku tańcach i paru pocałunkach liczyłam na gorące rozwinięcie.
Następnego dnia puszczam krótką wiadomość tekstową: "unik? nic na siłę. mam wolny weekend. przemyśl to." W odpowiedzi: "na pewno się spotkamy. a kiedy? czas pokaże". Odpuszczam. A potem mówią o kobietach, że mówią nie a myślą tak! Szczerzy i odważni mężczyźni. Ech. Odpuszczam.
I nagle w sobotę, pochłonięta znakomitą książką, słyszę sygnał. Dzwoni Niezdecydowany. Znakomicie. Cóż lepszego może mnie spotkać w sobotni wieczór od uroczego towarzystwa jego smukłego ciała i całkiem niezłego przyrodzenia?
-Gdzie jesteś?
-Siedzę w knajpce X nad mrożoną kawą i czytam książkę
-Znakomicie, masz niedaleko. Jestem w parku. Przyjdź tu.
Pobrzmiewa poleceniem. Chyba się zdecydował. Lubię, kiedy wiedzą, czego chcą i potrafią to artykułować. Idę.
A tam znajomi, grill, piwko, sielanka. Jest 15. Jestem niecierpliwa i rozmowa owszem chętnie, ale najlepiej po. Nic z tego, siedzimy w niezaprzeczalnie czarującym towarzystwie do późnej nocy. W końcu, dostatecznie upojeni alkoholem w pobliskiej knajpie nad rzeką, rezygnujemy z pozorów. Zaczynamy się całować przy znajomych. Ci, szybko odnajdując się w atmosferze, uciekają. Wspaniale.
-U mnie?
-Dobrze.
Idziemy do mojego mieszkania. Mając przed sobą daleką drogę, korzystamy z drzew, ławek, płotów, żeby na chwilę zasmakować siebie zanim, w końcu, swobodnie ułożymy się na moim miękkim dywanie. Nagle pada:
-Przepraszam, nie mogę.
-Jezu! Czemu?
-Seks z Tobą jest wspaniały (nędzny komplement, aby złagodzić wydźwięk kolejnych słów), ale to zbyt intymne dla mnie. Nie znamy się. Ty nie szukasz związku, ja czuję coś do innej kobiety. To oszustwo, co robimy.
Co mogę powiedzieć? Podobno kobiety takie uczuciowe a tu taka niespodzianka. On nie może, bo mnie nie kocha. Cholera. Odpuszczam.
-Okey. Możemy wypić wino u mnie i obejrzeć film. Jak przyjaciele. Po prostu.
Mówiąc to, ani przez chwilę nie wierzę, że tak będzie. Wiem, że, jeśli się zgodzi na taki tani wybieg, to znaczy, że szuka sobie jakiejś wymówki. Pozostać w zgodzie ze swoimi sumieniem i móc zawsze powiedzieć, że chciał mnie tylko grzecznie odprowadzić do domu a resztę zrobiła ta podstępna uwodzicielka. Wygodnie. Przynajmniej dla jego kruchej emocjonalności.
-Dobrze.
Jest mój. Oczyścił się. Powiedział swoje. Nie wyjdzie na skurwysyna. Teraz może już dać się uwieść.
Moja intuicja rzadko myli się w takich kwestiach. Filmu nawet nie włączamy. Wypijamy wino i wrażliwcowi kolejny krok dyktuje mniej zależna emocjonalnie głowa. Między jednym a drugim orgazmem, dowiaduję się, że ten niemal 30 letni chłopaczek doznał rozkoszy w ramionach kobiety zaledwie z dwiema partnerkami. Kto by pomyślał, a taki chojrak się wydaje.
Z niewinnym uśmiechem przyjmuję peany pod adres kunsztu mojej ars amandi. Kiedy biorę jego penisa do ust, mało nie traci przytomności. Bawię się z nim powoli. Niezaprawiony w bojach może mieć małą wytrzymałość a ja mam duży apetyt.
Swoją drogą, istnieje pewna prawidłowość, dość zadziwiająca dla mnie. Kobiety, które kochają swoich partnerów seksualnych, bardzo słabo robią laskę. Sądzę, że wynika to ze wstydu i obawy, jak spojrzy na mnie następnego dni. A przecież fellatio to wyraz skrajnego podporządkowania, powinno być robione z lekką perwersją. Patrząc mu w oczy, kiedy jego penis coraz głębiej penetruje gardło. Dać się upokorzyć i zniewolić. To zupełnie inny rytuał od klasycznej minety, która jest raczej słodka i wyraża dbałość oraz czułość w stosunku do kobiecej przyjemności.
Wracając do Niezdecydowanego. Bierze mnie później na podłodze, dywanie, biurku, fotelu, w końcu łóżku. Na jego twarzy nie ma cienia wcześniejszej refleksji o wzniosłości aktu między osobami darzącymi się nieracjonalnym uczuciem. Kończymy przed 6 rano. Wycieńczeni, mokrzy, zdecydowanie zadowoleni.
Co Niezdecydowany robi po przebudzeniu? Wymyśla jakąś bzdurkę i szykuje do ucieczki.
-Żałujesz, kiedy trzeźwiejesz?
-Nie. To nie tak. Po prostu muszę coś pozałatwiać ale popołudniu chodźmy do kina. Zadzwonię. Pa.
Słodki buziak w usta, policzek i czoło.
Stoję w drzwiach słuchając, jak jego kroki dudnią na schodach. Prawie biegnie. Nawet nie sprawdzam repertuaru. Za parę godzin dostanę smsa o treści:"coś mi wypadło. przepraszam. do następnego." Jeśli się mylę, zamieszczę skruszone sprostowanie.
Po co w ogóle to kino? Czemu nie zjeść razem śniadania i wrócić na dwie godziny do łóżka? Ach, zapomniałam, po propozycji śniadania, przypomniało mu się, że czegoś na pewno nie możemy.
-Śniadanie? Nie. Nie mogę z Tobą jeść. To zbyt intymne i osobiste. Nie mógłbym.
Seks, jedzenie... piramida potrzeb mi się od razu rzuca.
Spałem z nią w jednej pościeli, piłem, oddychałem tym samym powietrzem, uprawiałem dziki seks, ale na szczęście nie jadłem. Jestem uratowany.
Nie mogę go rozszyfrować. Boi się powiedzieć prawdę, musi ją więc, uważać za wstydliwą. Czego może się przede mną wstydzić? Chyba nie przyszło mu do głowy zakochiwać się w zimnej suce, która od początku zaznaczyła granice relacji. Żadnych obietnic. Żadnych aktów własności. Żadnych zobowiązań. W końcu zwykle najbardziej pożądamy tego, czego mieć nie możemy.
Nie zakochuj się, Skarbie. Kochaj mnie, najlepiej na dywanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz