środa, 15 grudnia 2010

Nibylandia trzeźwieje i głupieje czyli Piotrusia Pana przypadki niesamowite

Rozkoszne "jestem w twoim mieście" burzy czasoprzestrzeń. Rozpieprza w drobniutkie kawałki, które zbiera się godzinami.
Piotruś Pan przyjechał. Do pracy ponoć. Zbyt radośnie upojona wybornym towarzystwem, bawiącym lekką i przyjemną rozrywką wyłącznie intelektualną, odrzuciłam telefon poza obręb zainteresowania. Z jakim żalem, skonstatowałam obecność smsa o treści: jestem w ... co u ciebie? po 5 godzinach od wysłania. I tylko dwie myśli: cudnie!; chyba nie wyjechałeś jeszcze?!
Nie wyjechał. Po paru wiadomościach tekstowych, umawiamy się na kolejny wieczór. Dzisiaj (no, wczoraj od 3 godzin).
Jadę na masaż. Umówiony dawno. Uwielbiam cię, Piotrusiu, ale z moich małych przyjemności dla Ciebie nie zrezygnuję. No nie aż tak, Skarbie, wybacz.
Klucz znajdziesz pod wycieraczką. Czekaj na mnie.
Wchodzę. Czeka.
-Cześć. Jak Ci się podoba moje mieszkanie?
-Świetny widok.
Rozmowy wystarczy.
Stoję w płaszczu, skórzanych botkach za kolano, z włosami misternie ułożonymi z biura. Nie mam czasu. Nie mam ochoty. Wbijam się w jego usta. Jest miękki, ciepły, potrzebujący. Cudownie.
Wplata dłonie w moje włosy, przyciąga moje usta mocniej do swoich. Ostrożnie cofając się do salonu, zrzucam z siebie płaszcz, rozpinam sweter. Zostaję w staniku, który szybko rozpina. Nie poświęca tej, jakże skomplikowanej czynności nawet promila uwagi. Wykonuje.
Zdejmuję mu koszulkę i zaczynam ciągnąć w stronę sypialni. Łóżko, Kochanie. Tak tak, teraz.
Uwielbiam twoje ciało. Szczupłe. Umięśnione. Niepozorne. Mocne, kiedy trzeba.
Padamy na łóżko. Całujesz mnie. Od ust, przez szyję, do piersi. Teraz ja wplatam drżące palce w twoje włosy. Zsuwam twoją głowę niżej. Tak, tęskniłam. Cała tęskniłam.
Niecierpliwie podążasz parzącymi wargami po moim brzuchu, wnętrzach ud. Kiedy w końcu zaczynasz mnie pieścić językiem, nie umiem czekać ani chwili dłużej. Wciągam cię, szarpnięciem za włosy, na siebie. Znów przyciągam twoje usta do moich. Kiedy już spiesznymi ruchami rozepnę zamek, udami zsuwam z ciebie spodnie. Potrzebuję cię we mnie. Teraz.
Składasz moje uda. Całując moje stopy, powoli wbijasz się we mnie. Gorączka rozlewa się we mnie od podbrzusza, przez kręgosłup aż do głowy. Im mocniej cię czuję, tym bardziej nie mogę opanować krzyku. Tak, tęskniłam. Im mocniej łapiesz mnie za biodra i przyciągasz do siebie, tym żarliwiej chłonę twoje pożądanie. Gwałtownie, coraz niecierpliwiej, tracisz kontrolę. Słyszę. Kiedy opadasz pomiędzy moimi udami i wtulasz się w moje piersi, wiem, że szalejesz. Wgryzasz się w moją szyję, dłońmi przyciskasz moje pośladki do siebie. Szczytuję a łza spływa prosto w twoje usta. Całujesz mnie z zawadiackim uśmiechem, dumny ze swojego dzieła i przewracasz mnie na brzuch. Powoli całujesz moje plecy wzdłuż kręgosłupa, łapiesz za biodra i przyciągasz. Kręci mi się w głowie. Parę mocnych pchnięć sprowadza mnie na ziemię. Łapiesz mnie za włosy, ciągniesz w swoją stronę i szepczesz.
-Tego mi brakowało.
Wydaję z siebie tylko namiętne westchnięcie i pozwalam wziąć mocno. Jedną dłonią na szyi, drugą w talii kontrolujesz moje ruchy. Najpierw wsunięte do moich ust, wilgotne palce, zjeżdżają do mojej łechtaczki. Zaciskasz na moim karku jedną dłoń, palce drugiej zaciskają się na moich najwrażliwszych częściach. Spazm rozkoszy spina wszystkie moje mięśnie. Osuwasz się na moje plecy. Czuję twój gorący oddech na moim karku. Dochodzisz we mnie z cichym jękiem przy moim uchu. Nie mogę zobaczyć, ale mogę usłyszeć, że i ty tęskniłeś.
W ostatnim momencie, przewracasz mnie na plecy i całując głęboko, kończysz we mnie. Chwilę potem opadasz w moje ramiona przez sił. Rozkoszny i bezbronny, wciąż drżący od dreszczu rozkoszy, wciąż smagany konwulsjami uniesienia.
Leżymy bez sił parę chwil. Unosisz głowę schowaną moich włosach. Patrzysz mi w oczy.
-Dzień dobry-uśmiechasz się, jak tylko ty potrafisz-Muszę lecieć. Śpię u siostry żony i już powinienem wracać.
-Jak wracasz?
-Samochodem. Tak, jak przyjechałem.
-Nic nie piłeś?
-Nic. Prowadzę.
-Powiedziałeś mi, kiedy byliśmy na konferencji w ... , że nigdy zupełnie trzeźwy nie odważyłbyś zdradzić żony.
-Pamiętam. Zmieniłem zdanie.
Pięknie. Zostałam etatową kochanką. Zaraz powiesz mi, że mnie kochasz.
-Muszę lecieć. Zostaję przez tydzień. Zadzwonię.
Nadziwić się nie mogę. Owijam się znalezioną na podłodze koszulą i patrzę, jak ubiera się i wychodzi.
-Jutro-mówi, kiedy zamykam za nim drzwi.
-Na jutro mam plany-odpowiadam i patrzę, jak oczy mu się świecą.
Pragniesz mnie. Musisz mnie mieć. Przychodząc tu dziś i czekając, aż wrócę ze spotkania z przyjaciółkami, poddałeś się. Przychodząc zupełnie trzeźwy, przypieczętowałeś swój los. Teraz to ja jestem górą i zrobisz, co ci każę.
-Może jutro. Zadzwonię, jak będę miała ochotę.

Dobranoc.

wtorek, 7 grudnia 2010

Niewinny Czarodziej

Opuszczam się w systematyczności. Proszę o wybaczenie. Niegrzeczna dziewczynka.


Poznałam czarodzieja. Poznałam chłopca w wieku co najmniej nieodpowiednim do bycia wspaniałym kochankiem. Nigdy nie lubowałam się w młodych mężczyznach. Lubię na nich patrzeć, czasem popaść z nimi w niezobowiązujący flirt. Ich chudziutkie klaty rozpiera duma, że rozmawia z nimi kobieta. Nie dziewczyna a kobieta. Ale o czym tu rozmawiać. Można popatrzeć na te śliczne buzie, apetyczne ciałka, które w dobie absolutnej emtivizacji, muszą być zadbane. Słodkie ciasteczka dopiero wydobyte z piekarnika końca mutacji i dojrzałości płciowej. Rozkoszne jak kocięta. Tyle też pożyteczne. Nigdy nie miałam w sobie powołania do nauczycielstwa. Kilka razy przekonałam się nawet na własnej skórze, jak bardzo nie mam ochoty pokazywać i objaśniać każdego guzika. Naucz się i wtedy zadzwoń.
Do rzeczy.
Jeden z ostatnich wieczorów mojego wygnania służbowego spędziłam w ulubionym lokalnym klubie. Traf chciał, że kaowiec tegoż przybytku postanowił zaprosić magika na występy. Młody przystojniaczek kręcił się między stolikami i zabawiał gawiedź karcianymi manipulacjami oraz jedwabnymi chusteczkami wyciąganymi z najbardziej niezwykłych lokalizacji. Rzucał przy tym zalotne spojrzenia spod długich rzęs i z uśmiechem zawodowca przyjmował kolejne zachwycone chichoty młodszych i starszych niewiast, którym moneta wyskakiwała zza uszka.
Po zakończonym występie raczył się drinkiem przy barze, gdzie ja trafiłam z powodów związanych z pragnieniem ale napoju wysokoprocentowego. Przypadkowe spotkanie zamieniło się w niezobowiązującą konwersację a ta szybko stała się flirtem. Spod chłopięcej urody przebijała się szelmowska arogancja i bezczelna pewność siebie. Bardzo lubię tą swobodną zuchwałość mężczyzn, którzy mają odwagę zagrać mocno. A może z uwagi na chroniczną niezwiązkowość i nieromantyczność, lubię dosłowne sytuacje zamiast słodkości i podchodów na wrażliwca.

-Masz jakieś plany na dzisiejszą noc?-zapytał
-Zabawić się.-odpowiedziałam
-Znakomicie, bo wracasz dziś ze mną do domu.
Zagrał va bank i patrzył na mnie wyczekując wyniku zakładu. Zgarnął całą pulę czy może jednak teatralnie wyleję na niego drinka.
-Mieszkam niedaleko.-odparłam a w jego oczach zobaczyłam iskrę, która była zapowiedzią prawdziwego pożaru.

U mnie wpadliśmy od razu na łóżko. Czarodziej szybko i sprawnie pozbawił mnie i siebie zbędnej garderoby. Potem zaczął swoje przedstawienie iluzji i sztuczek.
Usiadł za mną i zbliżył usta do mojego karku. Poczułam muśnięcie wilgotnych warg i gorący oddech. Zamruczałam. Jakie to miłe, że znasz już te guziki. Jego dłoń objęła moją szyję delikatnie zaciskając się na karku. Westchnęłam.
-Połóż się i odpręż-szepnął, delikatnie układając mnie na brzuchu.
Chciałam coś powiedzieć ale zasłonił mi usta.
-Nic nie mów. Zamknij oczy i pozwól, że pomogę Ci się zrelaksować.
On nie prosił, nie sugerował. Stwierdzał. Ten chłopiec mówił mi, co mam robić a ja nie potrafiłam mu odmówić. Był spokojny i stanowczy. Męski głos, którego jest posiadaczem najwyżej 5 lat, idealnie wibrował przy moim uchu, rozkazywał. Idealna iluzja. Był panem sytuacji. A ja umierałam z rozkoszy oddając się jego milczącym pieszczotom. Złapał mój cytrynowy olejek do ciała, rozgrzał go w dłoniach i zabrał się za najbardziej ekscytujący masaż w moim życiu.
Zaczął od karku. Zacisnął ręce na nim. Podkreślał swoje panowanie. Zjechał niżej. Rozgrzał moje ramiona, przebiegł wzdłuż kręgosłupa. Masaż silnym uciskiem dłoni przerywał delikatnymi muśnięciami, krótkim pocałunkami ale i drapnięciami i ugryzieniami. Mruczałam czekając na kolejną pieszczotę nie wiedząc czy będzie odprężająca, podniecająca czy zaboli. I nie była to prostacka, szybka gra wstępna. Kiedy poprosił, żebym położyła się na plecach, byłam już po niemal godzinie dokładnego masażu i pleców, ramion, karku, pośladków.
Położyłam się na plecach i próbowałam przyciągnąć go do siebie. Odsunął mnie delikatnie.
-Nie skończyłem.-powiedział zasłaniając mi oczy i układając mnie na poduszkach.
Znów ten ton.
Osunęłam się posłusznie. Powoli roztarł olejek na moich piersiach, potem brzuchu. Delikatnymi, miarowymi ruchami wędrował po moim ciele. Zbliżał wargi do mojej płonącej skóry. Skubał sutki i całował szyję. Zapamiętale i dokładnie dopieszczał każdy kawałek muśnięciem lub ugryzieniem. Zsunął się nieco niżej i usiadł pomiędzy moimi nogami. Ułożył sobie moją kostkę na swoim ramieniu. Masował moje uda, łydki, stopy. Wzdychałam coraz niecierpliwiej. Trwało to już niemal 1,5 godziny i nie marzyłam o niczym innym, tylko, żeby w końcu poczuć go bliżej i mocniej.
W końcu masując moje drugie udo, nagle złapał mnie obiema rękami i uniósł dokładnie na siebie. Nawet nie zdążyłam się zorientować, kiedy już czułam go w sobie. Zadrżałam z rozkoszy niemal krzycząc. Złapał mnie za włosy ramieniem oplatając moje ramię i pocałował. Ledwo łapałam oddech pozostając w ekstazie nagłej intensywności odczuwania. Całe moje rozpieszczone i rozgrzane ciało prężyło się i napinało porywie pulsującej przyjemności. Chwyciłam go mocno udami w pasie. On opadł na mnie wciąż całując mnie i trzymając dłoń wplecioną w moich potarganych włosach. Był silny, niemal brutalny. Wchodził mocno i stanowczo przyciskając mnie do siebie. Skóra przy skórze, usta przy ustach. Dominował nie używając przemocy. Dominował nawet wtedy, kiedy to ja byłam masowana. Szalałam w jego ramionach. Po paru minutach przeszyła mnie strzała orgazmu tak intensywnego, że popłynęły mi łzy po policzkach. Krzyknęłam i wbiłam paznokcie w plecy Czarodzieja. Otworzyłam oczy i spojrzałam prosto w jego obserwujące mnie oczy. Patrzył, oglądał efekt swojej sztuczki. Na ustach rysował mu się lekki uśmiech satysfakcji. Pocałował mnie. Uśmiech znikł a zastąpił go ostry ton.
-Zejdź z łóżka.-rozkazał
Spojrzałam zdziwiona.
-Zejdź powiedziałem.
Zrozumiałam. Klęknęłam na podłodze obok łóżka. Wstał i stanął przede mną.
-Weź go do ust.
Brutalnie i stanowczo.
Tak, teraz możesz. W tej chwili zrobię dla Ciebie prawdopodobnie wszystko.
Łapiąc mnie za włosy przydusił mnie przyciskając do siebie. Po raz kolejny ciekły mi łzy. Puścił włosy.
-Zrób to najlepiej, jak potrafisz.
Po chwili złapał mnie za twarz i spoliczkował.
-Ale patrz mi w oczy-rozkazał.
Po raz kolejny uwielbiałam jego iluzje.
Postarałam się, choć wielokrotnie pokazywał mi ostro, jak lubi. A może po prostu lubi samo ostre pokazywanie. Posłusznie wykonywałam rozkazy czyniąc to z największą rozkoszą.
Skończył na moich piersiach przy trzymaniu mnie za wysoko podniesione nadgarstki jedną dłonią a drugą wplatając w moje włosy.
Jak prawdziwy czarodziej, po przedstawieniu, zabiera uroczą asystentkę ze sceny; tak Czarodziej podniósł mnie z podłogi i położył na łóżku. Tam pocałował, przytulił, ułożył się przy mnie.
-Mmm... dobrze ci było?-rzucił rozmarzony
-Bardzo dobrze.
-To dobrze, mi też.
I zasnął.


Ach ta dzisiejsza młodzież.



p.s. stróżów moralności zapewniam, że ów chłopiec był zupełnie pełnoletni;)

czwartek, 30 września 2010

Słone przypadki przy abordażu

Przedstawienie trwa. Pracuje przy nim mnóstwo osób. Jeździmy od hotelu do hotelu i bulwersujemy obsługę dzikimi imprezami, swobodnymi obyczajami, morzem wypitego alkoholu i wcześniutkim wstawaniem. Nierzadko rano do pracy idą osobniki w stanie ewidentnie wskazującym na spożycie po przespanych 2-3 godzinach. Taka branża.
W tym tygodniu znów przenieśliśmy się do eleganckiego hotelu. Tym razem mieszkamy w jakimś nieprzyzwoicie zabytkowym pałacu przerobionym na luksus i wyrafinowanie. Sztućce w ilości hurtowej przy każdym talerzu, serwetkowe origami w łabądki i fortepiany w salach balowych. Do takich miejsc pasują słowa kandelabr i blichtr. A my, piraci, dokonaliśmy abordażu na to urocze miejsce.
Na szczęście, hotel wyposażony jest w takie umilacze imprez, jak sauna i jacuzzi. Wczoraj odbyła się tam kolejna z cyklu hulanek. Morze wódki, piwa i wina, panie i panowie saute, ponieważ nikt nie zabrał strojów kąpielowych. A może to tylko pretekst, żeby zaprezentować swoje muskuły i biusty w atmosferze lekkiej orgii. Mój Piotruś Pan oczywiście również uczestniczył w zabawach. Nasz mały romansik trwa sobie w najlepsze. Wieczorami spotykamy się w jakimś ustronnym miejscu, żeby oddawać się cielesnym uciechom. Wczoraj jednak przeszliśmy sami siebie.

Zaczęliśmy nieco wcześniej w saunie. Jakież to filmowe. Parę metrów dalej, w jacuzzi, panie i panowie szukają dna licznych butelek a my układamy się na rozgrzanych ławeczkach i sobie nawzajem. Seks w saunie jest okrutnie męczący ale i wyjątkowo ciekawy. Na chwilę wszystko zwalnia. Układam się na rozgrzanej, drewnianej ławeczce. Czuję, jak moje ciało pokrywa się warstwą słonawego potu. Piotruś całuje mnie głęboko w usta i zaczyna powoli schodzić coraz niżej. Ociera się swoim kilkudniowym zarostem o moją wilgotną szyję. Zaczyna ssać moje sutki, lekko je podgryzać. Oblizując usta czuję coraz wyraźniejszy smak soli. Jak przystało na zaprawionego w bojach casanovę, Piotruś układa się między moimi udami. Wyginam się w spazmie. Po chwili pieszczot, układam się na skraju ławeczki, żeby Piotruś mógł klęknąć przede mną i w końcu we mnie wejść. Oddychamy coraz ciężej, temperatura rośnie, śliscy od potu splatamy nasze ciała. Patrzę mu przez chwilę w oczy, głęboko, ściągam jego wzrok swoim. Niech zobaczy co się ze mną dzieje. Uwielbiam te spojrzenia. Na moment oczy otwierają się bardzo szeroko, żeby po chwili zmrużyć się od dreszczu, który biegnie od podbrzusza do karku i z powrotem. Jest bardzo gorąco.
Po pierwszej rundzie, idziemy pod prysznic. Zimna woda na rozgrzanej skórze otrzeźwia i natychmiast znów popycha mnie w jego ramiona. Czas na odrobinę czułości. Całuję go, woda spływa nam po twarzach, wlewa się do ust, które coraz zachłanniej przywierają do siebie. Teraz mogę się odwdzięczyć. Klękam więc przed nim i biorę go do ust. Przez chwilę jeszcze trzyma mnie delikatnie, ale kiedy opiera się w końcu o ścianę i wzdycha ciężko, wiem, że to czułości się skończyły. Kończy w moich ustach po czym osuwa się na podłogę. Całuje mnie słodko, z niemal dziecięcą wdzięcznością. Szepcze, że to nie koniec na dziś. Następnie każde z nas otula się ręcznikiem i z niewinnymi minami wracamy do towarzystwa. Pyszna przystawka.

Towarzystwo posiedziało jeszcze dwie godziny. Wypiliśmy jeszcze kilka drinków delektując się chwilą w wielkim jacuzzi i rzucając sobie co pewien czas łakome i zawadiackie spojrzenia. W jacuzzi zmieściło się w sumie około 8 osób i ten tłum na około tylko podgrzewał atmosferę. Przypadkowe muśnięcia pod wodą rozbudzały apetyt. Ja i Piotruś cierpliwie doczekaliśmy, żeby imprezowicze przenieśli się w końcu do jednego z pokoi. Nie ma co ukrywać, że użyliśmy nieco siły zawoalowanej perswazji. Do tej pory, tylko parę osób z ekipy zna naszą małą tajemnicę, więc otwarcie ich wygonić nie mogliśmy. Ktoś musi, żeby w przypadku jakiejś nagłej potrzeby, zadbać o nasze alibi. Rzuciliśmy się na siebie, kiedy tylko usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwi za ostatnim gościem.
Najpierw Piotruś, swoim wyśmienitym zwyczajem, zajął się mną. Ale za to jak! Zanurzył się cały w buzującej wodzie i zrobił użytek ze swojego sprawnego języka i zręcznych palców. Wynurzał się co dwie minuty, żeby nabrać powietrza, pocałować mnie i znów nurkował. Cudowna zabawa. Po takim rozkosznym wstępie, przenieśliśmy się do specjalnie przygotowanego pomieszczenia. Nieco wcześniej, poprosiliśmy przychylną nam recepcjonistkę o jakiś wolny pokój, w którym nikt nie mógłby nas znaleźć. Okazało się, że nasza firma zajęła wszystkie pokoje co do jednego. Pani Kasia wpadła na lepszy pomysł. Urządziła nam sypialnię w grocie solnej, ze wszystkimi wygodami-łóżkiem, świeżutką pościelą i dwiema butelkami drogiej kranówy. Najlepsza recepcjonistka, jaką w życiu spotkałam.
Kiedy już upoiliśmy się niezwykłym widokiem, padliśmy na łóżko. Zapytał, jak bym chciała.
-Mocno. Po prostu mnie weź. - odpowiedziałam
Wziął.
Szarpnął za włosy, przewrócił i wszedł mocno od tyłu. Krzyknęłam. Zasłonił mi usta dłonią. Złapał mocniej, przycisnął do siebie. Jęknęłam z rozkoszy. Kiedy ugryzł mnie w kark, jednocześnie palcami błądząc po mojej łechtaczce, oszalałam. Gorąca fala orgazmu ogarnęła mnie całą. Chwilę później Piotruś spiął mięśnie w charakterystycznym skurczu i westchnął przeciągle. Opadliśmy na nasze królewskie posłanie. Sięgnęliśmy po papierosy. Obdarowaliśmy ostatnimi wdzięcznymi pocałunkami i zasnęliśmy w tej niezwykłej scenerii solnej komnaty z łóżkiem na środku. O 6 rano, kiedy już hotel grzecznie się pospał, wymknęliśmy się i każde poszło do swojego pokoju. Taki to wyjazd służbowy.

środa, 22 września 2010

Piotruś Pan i wielkie przedstawienie

Trochę mnie nie było. Praca pochłonęła mnie do reszty. Niemal udane romanse doprowadziły na skraj ostatecznego porzucenia kontaktów z mężczyznami. Nie byłabym jednak sobą, gdybym w końcu nie obudziła się w jakiejś zespołowo skotłowanej pościeli.
W mojej pracy zaczął się wielki czas. Poważna sprawa, nie ma żartów. W związku z tym, dużo wyjazdów, spania po hotelach i konsekwencji przebywania w dość pokaźnym, zupełnie obłąkanym stadzie. Wyjechaliśmy więc do jakiejś niewielkiej (nieco ponad 100tys. mieszkańców) mieściny nienagannie wykonywać nasze służbowe powinności.
Wieczorem, po służbowych obowiązkach, przyjechaliśmy do całkiem drogiego i ekskluzywnego hotelu i się zaczęło. To może piwko, może drinka... Harce w hotelowym barze zakończyły się przewróconym stołem, zniszczoną dekoracją z kaktusika oraz mnóstwem szkła, które straciło właściwą sobie postać szklanki lub butelki. Ciężko zapomnieć jeżdżenie wózkiem hotelowym oraz jednego z uczestników hulanki, który ukazał się moim oczom, w samych bokserkach, kiedy zawezwałam windę. Stał tam biedaczyna, pośród pięknych luster, eleganckich przycisków wielu pięter i luksusowych wykończeń. Stał w samych gaciach i nie miał pojęcia co ze sobą począć.
Hotel nawet chciał nas wyrzucić, ale chyba to sobie jednak przeliczyli.
Pewien bezczelny kierownik projektu zwrócił moją uwagę. A może ja jego. Całkiem również możliwe, że byliśmy tak nieprzyzwoicie nachlani, że wylądowanie w czyimś wykwintnym pokoju z zapasem ręczników dla wielodzietnej rodziny, było tylko kwestią czasu. Okazało się, że obydwoje czasu tracić nie lubimy.
Wyglądający na 25-latka a zachowujący się jak 16-latek, 32-letni mąż i tatuś. Idealny kandydat na wieczorną rozrywkę. A zaczęło się bardzo niewinnie.
Chłopcy w swojej masie, mieli techniczne obowiązki od rana. Rano zaczyna się u nas w firmie o 5:30. Około 3 w nocy, rzeczeni milusińscy byli w stanie kompletnego upojenia alkoholowego, więc jako pion organizacyjny całego przedsięwzięcia, podjęłam się karkołomnej próby odholowania ich do pokoi. Dwóch grzecznie poszło. Jeden mniej grzecznie poszedł, po czym, po chwili wrócił. Nie na własnych nogach, ale na wózku hotelowym na bagaże. Znalazł na korytarzu. Następny objawił się w windzie w samej bieliźnie. Wieczór ułańskiej fantazji.
W końcu padło na kolegę Piorusia Pana. Zdecydowanie przodował w ilości przyjętych procentów pozostając przy tym niezwykle zabawnym i uroczym. Grzecznie poprosiłam, aby udał się do swojego miejsca odpoczynku. Początkowo wyraził zgodę, więc ruszyliśmy w stronę windy. Odholowany pod drzwi pokoju, zmienił zdanie. A właściwie zmienił je, kiedy odmówiłam obejrzenia jego pokoju. (Wtedy jeszcze miałam twarde postanowienie, że robię sobie odwyk od obcych łóżek)
Szłam w stronę windy, kiedy Piotruś odwrócił się od swoich drzwi i zaczął iść za mną. Powiedziałam jeszcze niewyraźnie:
- Idź do łóżka spać. Rano zaczyna się wielkie przedstawienie.
- Bez Ciebie nie idę - padła odpowiedź.
Wsiadłam do windy, w planach mając grzeczne udanie się do swojego pokoju w innej części hotelu. Wsiadł za mną. Przewróciłam oczami na jego pijackie zaloty. Nagle zatrzymał windę, po czym, nie zwracając uwagi na moje nerwowe wymachiwanie rękami, złapał mnie mocno, przycisnął do szykownego lustra i zaczął całować. Pewnie większość kobiet uznałaby to za poważny nietakt a może nawet wstęp do przestępstwa. Dla mnie i atmosfera i sceneria i okoliczności oraz forma były niezwykle ekscytujące. Chwycił moje ręce w nadgarstkach i umieścił nad moją głową, przywierając do mnie cały. Ugryzłam go w wargę. Mocno. Niemal do krwi. Szarpnął się i pierwszy raz spojrzeliśmy sobie w oczy w taki sposób. On, z jednej strony zaskoczony odwzajemnioną brutalnością, z drugiej z takim szelmowskim uśmiechem na ustach. Typowy przedstawiciel rasy skurwieli. Uwielbiam takich. (A biedna żonka niańczy dwie nieznośne pociechy i czeka aż łaskawy powróci z wypraw służbowych).
Uparłam się, że muszę mieć swoje rzeczy, jeśli mam jednak obejrzeć jego pokój. Przetoczyliśmy się więc przez korytarze i zakamarki hotelu spożywając siebie po trochu. Rozbawieni i pijani co i rusz przyciskaliśmy się do ścian i serwowaliśmy sobie intensywny aperitif błądząc dłońmi po ciele i językami po szyi i płatkach uszu. Najciekawiej zrobiło się, kiedy obłapiając się zapamiętale, nagle kątem oka dostrzegliśmy przyglądającego nam się ochroniarza. To tylko podgrzało atmosferę. Porozumieliśmy się spojrzeniami i daliśmy ochroniarzowi mały pokaz. Piotruś klęknął przede mną i zaczął rozpinać moje spodnie jednocześnie językiem biegnąc od pępka coraz wyżej. Tego ochroniarz nie zniósł i uciekł. Przenieśliśmy się w końcu do jego pokoju. Rzucona na łóżko poddałam się jego nerwowym dłoniom. Wiedziałam czego mogę się spodziewać. Moja branża jest na tyle mała, że dokładnie wiem, ile panienek i dokładnie które zaliczył przy poprzednich projektach. Niektóre są moimi koleżankami i żadna nie narzekała na jego technikę, więc z uległością pozwoliłam się pieścić. Znakomita kombinacja brutalności i czułości. Zadziwił mnie niezwykle pokornym rozpoczęciem między moimi udami. Długo, delikatnie doprowadzał mnie do stanu, kiedy musiałam złapać go za włosy i wciągnąć na mnie. Koleżanki były zdecydowanie zbyt ogólnikowe w opowiadaniach. Zapomniały wspomnieć o niezwykle okazałym członku kolegi Piotrusia. Ostatnio mam szczęście do naprawdę imponujących okazów męskości. Podobno rozmiar się nie liczy. Kiedy kobieta mówi to mężczyźnie, to musi go naprawdę kochać. Bzdura. Oczywiście, że się liczy! Bardzo się liczy. Cholernie się liczy. Ale to taka dygresja.
Uprawialiśmy seks godzinami. Dokładnie dwie godziny bez przerwy. Potem zadzwoniły budziki, bo okazało się, że nastał dzień wielkiego przedstawienia i pora wstawać. Poszliśmy radośni i pijani. Dzisiaj w nocy odstawiliśmy powtórkę z rozrywki. Dla odmiany na trzeźwo. Dostałam od Piotrusia dwa gigantyczne orgazmy po czym zasnęłam przy jego umięśnionym ciele. A co będzie dzisiaj? Zobaczymy. Opiszemy.

sobota, 28 sierpnia 2010

Model i brutalne niespodzianki

W wszystko zaczęło się w piątek. Najpierw niezobowiązujące wyjście na wydarzenie tak męskie, że mało nie udusiłam się buzującym testosteronem. Niezwykle egzotyczne przeżycie. Rewelacyjne. Potem równie niezobowiązujący wypad do knajpki a tam znajomy znajomego. Dostatecznie upojona uznałam towarzystwo tegoż znajomego znajomego (nazwijmy go Modelem) za niegroźne i mało obiecujące. Ewentualne próby zwrócenia mojej uwagi (sądząc po wydarzeniach parę dni później, musiały takowe nastąpić), zbyłam i pominęłam.
Weekend był niezwykle mało owocny. Najbardziej erotycznym jego doznaniem było robienie pijackich, nieco roznegliżowanych zdjęć przez świeżo odkrytą adeptkę tej zacnej sztuki. Ze znajomości tej wyniknie może jakaś dziko erotyczna sesja.
Pozostając w nastroju lekkiego znużenia i rozczarowania, niedzielę spędziłam wylegując się w łóżku. Wieczorem odebrałam wiadomość od Modela:
„Może jutro jakiś film wieczorem u Ciebie? Wpadnę z winem.”
Nie miałam żadnych planów i nie wyczułam niebezpieczeństwa. Moja, zwykle niezawodna, intuicja, uśpiona widocznie została potężnym dawkami alkoholu. Uznałam to za gest przyjacielski. Nowy Świat, w którym mieszkam, nie obfituje na razie wieloma takimi przyjemnymi znajomościami, więc wyraziłam pełną aprobatę dla takiego trywialnie uroczego pomysłu.
Gdzie była moja intuicja? Jak pozwoliła się tak zmylić? Poniedziałkowy wieczór był tym bardziej ekscytujący, bo bardzo zaskakujący.
Około 21 w moich drzwiach pojawił się chłopak (przepraszam, chyba już mężczyzna). Po kilku kieliszkach i nieustającej rozmowie na tematy błahe i przyjemne, przyniesiony film oficjalnie przenieśliśmy w sferę niemożliwości. Pierwsze nieśmiałe czułe gesty zupełnie zapowiadały ognia, który miał niebawem nastąpić.
Po pierwsze. Dziękuję bogom, że jeszcze czasem obdarzają mężczyzn umiejętnością rozpalenia kobiety pocałunkiem. Tak rzadko zdarzają się usta, które zaczynają do delikatnych muśnięć, żeby dojść do stanowczego zbliżenia a skończyć na zachłannym wbiciu się w wargi a wciąż należą do ewidentnego posiadacza chromosomu Y. Cudownie.
Później, w ramach aperitifu, dostałam rozkaz położenia się i rozebrania do masażu. Przyznajcie, że pełen profesjonalizm! I tu następuje kolejne zaskoczenie. Oczywiście wiedziałam, że dla Modela ciało jest narzędziem pracy i sposobem na zadbanie o przyzwoite trunki przywożone uwodzonym znajomym. Nie spodziewałam się jednak tak niezwykłego ciała. Kiedy tylko zaczął mnie masować, poczułam, że ma niezaprzeczalnie dużo siły. Mocne, zdecydowane dłonie dotykały mnie z taką subtelną siłą, że nie dało się nie wyczuć, jak spinają się mięśnie jego ramion. Mówiłam już, że szaleję na punkcie ramion? Absolutnie, jest to moja ulubiona część mężczyzny. Może oprócz ewidentnego waloru wizualnego, jest to jakaś skrywana potrzeba silnego mężczyzny, w którego ramiona schowam się przed złem świata. Teraz to wymyśliłam.
Zawsze fantazjowałam leżąc na stole do masażu, że kiedy masażysta skończy z moimi plecami, odwróci mnie i weźmie, taką rozgrzaną, mruczącą z rozkoszy. Ale z masażystami absolutnie profesjonalnymi jest zwykle tak, że to wyjątkowo mało urodziwi profesjonaliści.
Ale Model. Robi mi masaż i widzę, że technikę opanował idealnie. Masuje moje plecy, ramiona, ręce. Wygina rękę w swoją stronę i nie przestając masować, zaczyna ssać moje palce. Doskonale wie, jak sprawić, że kobieta się sama na niego w końcu rzuci.
Ja zaczynam się już lekko gotować a on zsuwa wprawnym ruchem moje spodnie. Powoli, całując najpierw moje pośladki, zagłębił się językiem między moimi udami.
Masaż, cunnilingus…? Dobrze Cię koleżanki z show businessu wyćwiczyły.
Na przemian całując, ssąc i podgryzając doprowadzał mnie do pełnej rozkoszy. Bardzo skutecznie, bo w spazmach i jękach wiłam się pod nim, czekając aż przejdziemy do dania głównego. I tu znów zaskoczenie. Czuły i skupiony na mnie lew salonowy, przeciąga się i widząc, że ofiara jest gotowa do konsumpcji, przystępuję do rozszarpywania. Rzuca mną brutalnie i mocno o łóżko, szybko i sprawnie pozbywa się zbędnego odzienia, które mu pozostało i przyciskając do podłoża, bierze. Wygina ręce i motywowany moimi coraz głośniejszymi westchnieniami, robi się coraz gwałtowny.
Nie ma nic bardziej podniecającego, niż dziko podniecony facet, który bierze cię, jak swoją własność.
Palcami szczypiąc moje sutki, łączy moje uda, żebym poczuła go jeszcze mocniej. Rozkoszny ból rozchodzi się po całym moim ciele. Kiedy odlatuję, on dochodzi zostawiając dowód namiętności na moich plecach.
Cudownie. I pustka w głowie. Nieśmiertelność.
Po regulaminowych 15 minutach odpoczynku, biorę się za niego jeszcze raz. Odwdzięczam się za wcześniejsze wyczyny oralne równie pięknie. Z niebywałą radością konstatuję, że to nie moja wyobraźnia lecz prawdziwy penis w rozmiarze zupełnie-nie-europejskim. I tu znów, po chwili czułości, przemoc bierze górę. On przemocą bierze mnie. Łapie za włosy, mruczy, jak mu dobrze. Po zabawie w „jak dużo go zmieścisz”, przechodzimy do brania na poważnie. Tym razem, mam okazję przyjrzeć się tym znakomitym ramionom, idealnej klatce piersiowej i kaloryferowi na brzuszku. Wspaniale, kiedy widok sprawia niemal taką przyjemność, jak wrażenia fizyczne.
Kiedy zarzuca sobie moje nogi na ramiona, palcami błądzi w okolicach mojej łechtaczki, czuję, że umrę w jego ramionach i będzie to najpiękniejsza śmierć, jaką mogłabym sobie wyobrazić. Fala nieposkromionego orgazmu spływa na mnie w momencie, kiedy bierze do ust moje palce u stóp. Chwilę później i on szczytuje.
Padamy obok siebie bosko wykończeni. Zasypiamy przytuleni, jak kociaki. Ja w tonąc w jego ramionach, on tonąc w moich włosach.
Rano szybciutko żegna się i ucieka. A szkoda, bo miałam ochotę na dogrywkę.
Następnie wyjeżdża z mojego Nowego Świata, o ironio, do mojego Starego Świata. Na szczęście wybieram się tam na weekend następny i planuję przekonać się, czy to naprawdę taki profesjonalista czy miał wybitnie dobry dzień.
Tak bardzo zajął moją głowę, że ciało zupełnie straciło lubieżną chuć. Weekend mija mi, więc, w samym dymie i nad kieliszkiem. Prawdziwa miłość od pierwszego włożenia.

czwartek, 26 sierpnia 2010

Wyjętości eksplikacja

Pijaństwo i rozpasanie wszędzie mnie dopadnie. Ledwo uciekłam ze świata, gdzie codzienne rozrywki towarzyskie najczęściej kończyły się poważną deprawacją na tle alkoholu i innych przyjemnych używek a już zaczyna się od nowa. W tej sytuacji muszę przyznać, że to jednak moja wina. Zawsze miałam wątpliwości odnośnie teorii o wpływie środowiskowym. Gdziekolwiek nie pojadę i, w jakie towarzystwo bym nie wpadła (czasem wielce egzaltowane a ostatnio bardzo religijne), jak magnes przyciągnę hulaszczych osobników, którzy dopiszą mnie na listę zaproszonych na kolektywną utratę kontroli w oparach wódki i dymie. Mój weekend trwał od czwartku do środy. W poniedziałek miałam już gotowy wpis o przeciętności otoczenia, kiedy zdarzyło się coś niesamowitego. Do tego stopnia zaskakującego, że dopiero dziś zaczynam wracać do normalnego stanu psycho-fizycznego.
Wezmę długą kąpiel, zbiorę myśli i wszystko opowiem, moi zepsuci.

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Pan Niezdecydowany i d(r)eszcz wyzwania

Trafiłam na twardego zawodnika. I nie mam tu na myśli wcale zawartości spodni, niestety. Niezdecydowany, zgodnie z moim przewidywaniem, wczoraj wytłumaczył się zawsze wszystko tłumaczącym kacem. Sprytna cholera, wiedział, że sugerując słabą kondycję fizyczną, skutecznie mnie zniechęci. Poinformował, że nie tylko nie może myśleć (to bym jeszcze przeżyła), to jeszcze nie może wykazać się żadną aktywnością ruchową. Być może nawet nie kłamał. W każdym razie podziałało. Zupełnie za to niezgodnie z moimi przewidywaniami, zaproponował spotkanie dzisiaj. Znakomicie-odżyje, wytrzeźwieje, rzuci się na mnie z nową energią. I tu znów, konfrontacja wyobrażeń z rzeczywistością okazała się bardzo bolesna.
Zaraz po skończonej pracy, pobiegłam do niego. Stamtąd mieliśmy ruszyć dalej na spacery, kina i jakieś tam zabawy towarzyskie, które jego miałyby odprzedmiotowić a mnie zanudzić na śmierć.
Idę do niego a głowę moją zaprząta myśl, czy powinnam się jeszcze przed wejściem pozbyć majtek. Może szybki seks a potem to całe rozmawianie. Brak majtek mógłby zdecydowanie ułatwić decyzję.
Staję przed drzwiami, on otwiera i gotowy jest do wyjścia. Ja właśnie, bujną wyobraźnią, przygotowałam się na wejście a on chce iść spacerować. Ratuje mnie nagła ulewa. Musimy przeczekać w domu. W myślach dziękuję wszystkim, którzy dziś zabili pająka.
Urocze mieszkanko kusi mnogością sprzętów, o które można się oprzeć, wskoczyć na nie, a nawet wygodnie ułożyć. Niepohamowaną pożądliwość budzi we mnie zawsze blat kuchenny. Ten wygląda idealnie.
Siadam na jego krawędzi, on podchodzi, lokuje swoje smukłe jestestwo pomiędzy moimi nogami. Odrobina czułości nie zaszkodzi. Miękki, nieśmiały pocałunek, najpierw w usta. Ostrożne dłonie na biodrach prowadzę od razu na kolana. Przygryzając zalotnie jego wargi, dłoniom od razu sugeruję, żeby powędrowały wyżej. Uwielbiam to zaskoczenie, podekscytowane zaskoczenie, kiedy okazuje się, że nie mam na sobie żadnej bariery, która komplikowałaby wzięcie mnie od razu. Bez ceregieli i zabaw w rozbieranki. Opieram głowę o wiszącą za mną szafkę i pozwalam mu bezczelnie popatrzeć. Potem wszystko idzie błyskawicznie. Jego spodnie opadają na podłogę z taniego linoleum. Mocny uścisk na biodrach ściąga mnie na samą krawędź blatu a on, zatapiając zęby w mojej szyi, wchodzi we mnie brutalnie. Słyszę tylko chrapliwe westchnięcie, kiedy zagłębia się we mnie cały. Rozpinam mu koszulę, żeby lepiej widzieć pracujące ramiona, kiedy napiera na mnie. Szaleję od widoku męskich ramion, miarowo napinających się mięśni. Wyłuskuję piersi z nieco zbyt obcisłej bluzki, żeby podsunąć mu sutki do ssania. Obejmuję go mocniej udami, niech poczuje, że nie mam zamiaru go puścić, póki nie skończy. Chowa głowę między moimi piersiami, żeby móc jednocześnie obserwować jak jego penis chowa się we mnie. Zauważyłam, że diamencik umieszczony w moim wzgórku łonowym ma moc niemal hipnotyzującą. Ostatni namiętny pocałunek i po wszystkim. Szorstki, przeciągły jęk oraz skurcz pośladków, które czuję pod łydkami, nie pozostawia wątpliwości. Odwracam jego twarz w moją stronę, żeby uchwycić ten moment. Moja chwila władzy.

Z rozkosznego odrętwienia wytrąca mnie Niezdecydowany.
-Napijesz się czegoś? Chyba szybko nie wyjdziemy przez deszcz. Może mamy inny pomysł na popołudnie?
Już chcę zupełnie poza werbalnie opowiedzieć o pomyśle, który przed chwilą zrodził się w mojej głowie, na widok jego pospolitego blatu kuchennego, kiedy szybko dodaje:
-Tylko o tym nie myśl. Dzisiaj rozmawiamy. Nic o Tobie nie wiem.
Cholera. Przeklinam wszystkich, którzy zdeptali pająka (wszyscy znają przesąd, że przez zabicie pająka pada deszcz?). Muszę się jakoś ewakuować z romantycznie nieznośnej okoliczności przyrody.
Z szacunku do drogich szpilek, które nie nadają się do podróży w deszczu, decyduję się na szklankę wody.
Kończy się parogodzinną dyskusją na tematy niebłahe. Kiedy wreszcie przestaje padać, zbieram resztki mojej ekscytacji i kieruję się ku drzwiom. Nie wytrzymuję jednak, żeby nie zapytać stojąc w już otwartych.

-Możesz iść ze mną do łóżka tylko, jak napijesz się na odwagę i puszczą Ci hamulce czy masz dzisiaj taki przewrotny humor?
-Nie mogę dać Ci wszystkiego, na co masz ochotę. Zresztą zobacz, rozmowa może być przyjemniejsza niż seks.

Tracę rezon i dudnię obcasami po schodach. Chyba szybciej, niż on ostatnio.
Ten facet wie, jak zabić proste pożądanie i zamienić je w ambicjonalne wyzwanie.
Na następne spotkanie zaproponował film. Intuicja podpowiada mi, że wybierze coś przyrodniczego. O orkach pożerających pingwiny, podstępnie zsuwając je z kry.

niedziela, 15 sierpnia 2010

Pan Niezdecydowany

Niedawno dość definitywnie zmieniłam swoje życie i przebywam aktualnie w zupełnie nowej czasoprzestrzeni. Z większością dotychczasowych kochanków rozwiązałam umowę o współpracy i poszukuję nowych. Jak zmiana, to zmiana. Pozostał tylko jeden najwierniejszy, ale o nim innym razem.
Wczoraj spotkałam Niezdecydowanego. Nie pierwszy raz się widzieliśmy. Poznała nas wspólna znajoma i już przy pierwszej okazji wylądowaliśmy w łóżku. Było słodko-gorzko. Najpierw miła rozmowa, potem wspólny taniec. Następnie obściskiwanie w drodze do mojego mieszkania i krótkie postoje w zaułkach na odrobinę pieszczot przed kategoryczną konsumpcją. U mnie długi, namiętny i nieperwersyjny seks. A rano? Ucieczka. Niby okraszona zapewnieniem o ponownym spotkaniu, ale znam ten mechanizm. Widzę to w oczach. Paniczna chęć ewakuacji. Nie chciałam tworzyć ciśnienia, więc pozwoliłam uciec. Nie dzwoniłam, nie pisałam. Czekałam. Wiedziałam, że za tydzień będzie okazja do spotkania, w związku z proszoną kolacyjką wspólnej znajomej. I owszem, spotkaliśmy się. Na początku było nijak, potem kilka gestów, które ośmielone zostały trunkami wysokoprocentowymi. I... ucieczka. Bez pożegnania nawet. Nie ukrywam, że po kilku tańcach i paru pocałunkach liczyłam na gorące rozwinięcie.
Następnego dnia puszczam krótką wiadomość tekstową: "unik? nic na siłę. mam wolny weekend. przemyśl to." W odpowiedzi: "na pewno się spotkamy. a kiedy? czas pokaże". Odpuszczam. A potem mówią o kobietach, że mówią nie a myślą tak! Szczerzy i odważni mężczyźni. Ech. Odpuszczam.

I nagle w sobotę, pochłonięta znakomitą książką, słyszę sygnał. Dzwoni Niezdecydowany. Znakomicie. Cóż lepszego może mnie spotkać w sobotni wieczór od uroczego towarzystwa jego smukłego ciała i całkiem niezłego przyrodzenia?

-Gdzie jesteś?
-Siedzę w knajpce X nad mrożoną kawą i czytam książkę
-Znakomicie, masz niedaleko. Jestem w parku. Przyjdź tu.

Pobrzmiewa poleceniem. Chyba się zdecydował. Lubię, kiedy wiedzą, czego chcą i potrafią to artykułować. Idę.
A tam znajomi, grill, piwko, sielanka. Jest 15. Jestem niecierpliwa i rozmowa owszem chętnie, ale najlepiej po. Nic z tego, siedzimy w niezaprzeczalnie czarującym towarzystwie do późnej nocy. W końcu, dostatecznie upojeni alkoholem w pobliskiej knajpie nad rzeką, rezygnujemy z pozorów. Zaczynamy się całować przy znajomych. Ci, szybko odnajdując się w atmosferze, uciekają. Wspaniale.

-U mnie?
-Dobrze.

Idziemy do mojego mieszkania. Mając przed sobą daleką drogę, korzystamy z drzew, ławek, płotów, żeby na chwilę zasmakować siebie zanim, w końcu, swobodnie ułożymy się na moim miękkim dywanie. Nagle pada:

-Przepraszam, nie mogę.
-Jezu! Czemu?
-Seks z Tobą jest wspaniały (nędzny komplement, aby złagodzić wydźwięk kolejnych słów), ale to zbyt intymne dla mnie. Nie znamy się. Ty nie szukasz związku, ja czuję coś do innej kobiety. To oszustwo, co robimy.

Co mogę powiedzieć? Podobno kobiety takie uczuciowe a tu taka niespodzianka. On nie może, bo mnie nie kocha. Cholera. Odpuszczam.

-Okey. Możemy wypić wino u mnie i obejrzeć film. Jak przyjaciele. Po prostu.

Mówiąc to, ani przez chwilę nie wierzę, że tak będzie. Wiem, że, jeśli się zgodzi na taki tani wybieg, to znaczy, że szuka sobie jakiejś wymówki. Pozostać w zgodzie ze swoimi sumieniem i móc zawsze powiedzieć, że chciał mnie tylko grzecznie odprowadzić do domu a resztę zrobiła ta podstępna uwodzicielka. Wygodnie. Przynajmniej dla jego kruchej emocjonalności.

-Dobrze.

Jest mój. Oczyścił się. Powiedział swoje. Nie wyjdzie na skurwysyna. Teraz może już dać się uwieść.
Moja intuicja rzadko myli się w takich kwestiach. Filmu nawet nie włączamy. Wypijamy wino i wrażliwcowi kolejny krok dyktuje mniej zależna emocjonalnie głowa. Między jednym a drugim orgazmem, dowiaduję się, że ten niemal 30 letni chłopaczek doznał rozkoszy w ramionach kobiety zaledwie z dwiema partnerkami. Kto by pomyślał, a taki chojrak się wydaje.
Z niewinnym uśmiechem przyjmuję peany pod adres kunsztu mojej ars amandi. Kiedy biorę jego penisa do ust, mało nie traci przytomności. Bawię się z nim powoli. Niezaprawiony w bojach może mieć małą wytrzymałość a ja mam duży apetyt.
Swoją drogą, istnieje pewna prawidłowość, dość zadziwiająca dla mnie. Kobiety, które kochają swoich partnerów seksualnych, bardzo słabo robią laskę. Sądzę, że wynika to ze wstydu i obawy, jak spojrzy na mnie następnego dni. A przecież fellatio to wyraz skrajnego podporządkowania, powinno być robione z lekką perwersją. Patrząc mu w oczy, kiedy jego penis coraz głębiej penetruje gardło. Dać się upokorzyć i zniewolić. To zupełnie inny rytuał od klasycznej minety, która jest raczej słodka i wyraża dbałość oraz czułość w stosunku do kobiecej przyjemności.
Wracając do Niezdecydowanego. Bierze mnie później na podłodze, dywanie, biurku, fotelu, w końcu łóżku. Na jego twarzy nie ma cienia wcześniejszej refleksji o wzniosłości aktu między osobami darzącymi się nieracjonalnym uczuciem. Kończymy przed 6 rano. Wycieńczeni, mokrzy, zdecydowanie zadowoleni.
Co Niezdecydowany robi po przebudzeniu? Wymyśla jakąś bzdurkę i szykuje do ucieczki.

-Żałujesz, kiedy trzeźwiejesz?
-Nie. To nie tak. Po prostu muszę coś pozałatwiać ale popołudniu chodźmy do kina. Zadzwonię. Pa.

Słodki buziak w usta, policzek i czoło.
Stoję w drzwiach słuchając, jak jego kroki dudnią na schodach. Prawie biegnie. Nawet nie sprawdzam repertuaru. Za parę godzin dostanę smsa o treści:"coś mi wypadło. przepraszam. do następnego." Jeśli się mylę, zamieszczę skruszone sprostowanie.
Po co w ogóle to kino? Czemu nie zjeść razem śniadania i wrócić na dwie godziny do łóżka? Ach, zapomniałam, po propozycji śniadania, przypomniało mu się, że czegoś na pewno nie możemy.
-Śniadanie? Nie. Nie mogę z Tobą jeść. To zbyt intymne i osobiste. Nie mógłbym.
Seks, jedzenie... piramida potrzeb mi się od razu rzuca.

Spałem z nią w jednej pościeli, piłem, oddychałem tym samym powietrzem, uprawiałem dziki seks, ale na szczęście nie jadłem. Jestem uratowany.

Nie mogę go rozszyfrować. Boi się powiedzieć prawdę, musi ją więc, uważać za wstydliwą. Czego może się przede mną wstydzić? Chyba nie przyszło mu do głowy zakochiwać się w zimnej suce, która od początku zaznaczyła granice relacji. Żadnych obietnic. Żadnych aktów własności. Żadnych zobowiązań. W końcu zwykle najbardziej pożądamy tego, czego mieć nie możemy.
Nie zakochuj się, Skarbie. Kochaj mnie, najlepiej na dywanie.

Borderline-wstęp o życiu na krawędzi

W życiu najbardziej pociągają mnie skrajne emocje. Podobno jestem od nich uzależniona. Podobno ma to nawet nazwę: borderline. Zaburzenie z pogranicza. Dobrze brzmi, kiedy chce się coś usprawiedliwić i zupełnie nic nie znaczy, kiedy budzisz się następnego dnia, oglądasz najpierw sufit, potem rozglądasz się dokoła i wiesz już, że noc była bardziej niż owocna. Rzadko żałuję. Przyglądam się facetowi obok i próbuję poskładać rozsypane, niewyraźne wspomnienia w spójną całość. Alkohol zwykle jest dodatkiem do tego, co i tak chciałam zrobić.
Podobno 8 na 10 borderlinowców ma problemy z alkoholem. Nie wiem, czy mam problem, ale odmawiać sobie nie lubię. A ponad wszystko uwielbiam różowe wino.

Przydałoby się trochę wstępu, wytłumaczenia, zanim przejdę do szczegółów.
W jakiś niezrozumiały dla mnie sposób emancypacja niemal zupełnie ominęła sferę życia najbardziej podstawową, w pewien sposób nawet prymitywnie oczywistą. Seks. Kobiety głosują, noszą spodnie ale wciąż nie wolno im czerpać dzikiej przyjemności z seksu. Tym bardziej, kiedy nie mają stałego partnera, któremu, w domyśle, muszą chcieć urodzić gromadkę dzieci. A już niewiarygodnym wyuzdaniem jest pożądanie odczuwane w stosunku do wielu mężczyzn. Nimfomanka. I to nie biedna nimfomanka (to przecież zespół chorobowy), tylko obrzydliwa, amoralna, pozbawiona zahamowań dziwka. Gorsza nawet niż dziwka, bo dziwka robi to dla pieniędzy a przecież pieniądze są w naszym świecie powodem dalece bardziej racjonalnym niż przyjemność.

Lubię szczere układy. Mówię mężczyźnie, że nie szukam męża. Zwykle staram się wybierać takich, żebym mogła z czystym sumieniem zjeść z nimi kolację, napić się wina, czasem wyjść na imprezę, porozmawiać, kochać się i słodko pożegnać. Wracam do moich kochanków. Lubię poznawać ich lepiej. Uczyć się ich. Po pierwszej, drugiej, wspólnej nocy, znam wszystkie westchnięcia. Bezbłędnie poznaję, kiedy mam spojrzeć mu głęboko w oczy, bo właśnie dochodzi we mnie. Lubię to oglądać. Lubię widzieć jego zupełną bezbronność w moich ramionach. Jeszcze przed chwilą był panem sytuacji, teraz, na moment, jest słodkim, bezradnym kociakiem. Patrząc na niego dochodzącego czuję prawdziwą władzę. Zaciskające się powieki i mimowolne napięcie wszystkich mięśni smakują zwycięstwem.
Każdego z nich kocham. Nie tylko fizycznie. Przez tą jedną noc, kocham całą sobą. Składam się ofiarnie na ołtarzu pulsującej emocji. Z oddaniem dbam o każdy kawałek jego ciała. Nic mnie tak nie kręci, jak widzieć, że on szaleje z pożądania.

Powiedział mi to kiedyś uroczy, młodziutki Grek, z którym miałam przelotny romans na wakacjach. Leżeliśmy wycieńczeni, lepcy od potu w jego mieszkaniu. On nagle patrzy mi w oczy i słabą angielszczyzną wyznaje miłość. I love You. Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. To nie była nasza pierwsza noc, ale wydawało się, że układ jest dość jasny. Szybko wytłumaczył mi, że on owszem, ale tylko tonight, tylko now. Piękne. Bardzo ciepło go wspominam.
Tyle tytułem wstępu.